Wojciech Mucha Wojciech Mucha
886
BLOG

Wojna Światów - 11. 11. 11.

Wojciech Mucha Wojciech Mucha Polityka Obserwuj notkę 3

Jutro ostateczna konfrontacja. "Wojna Światów", jak nazywa Marsz Niepodległości i przeciwne mu inicjatywy "Gazeta Wyborcza". Skoro więc stoimy u progu wojny, to warto skrobnąć kilka słów o arsenale Imperium Zła z Czerskiej i okolic.

Wczoraj na warszawskim placu Na Rozdrożu mieliśmy przedsmak Marszu Niepodległości. Naprzeciwko siebie stanęli zwolennicy Romana Dmowskiego (z najliczniejszą grupą kibiców warszawskiej Legii) oraz lewicowe środowisko skupione wokół „Porozumienia 11 listopada”. Z grubsza chodziło o to, że w przypadającą na 9 października rocznicę niemieckiego pogromu Żydów, tzw. „nocy kryształowej”, „Żelbeton -queerowo-feministyczny, antyfaszystowski bloknon-violence”, chciał uwolnić miejską przestrzeń od „polskiego faszysty” jakim jest wg. nich przywódca Narodowej Demokracji.Przebrani za zwierzęta przedstawiciele lewicy, przy akompaniamencie bębnów rysowali karykatury Dmowskiego i podczepione do balonów puszczali w niebo. Dostępu do samego pomnika broniła zwarta grupa zwolenników przedwojennego polityka. Obie grupy rozdzielała policja.

Romek – sromek, czyli lewą marsz

Nie twierdzę, że ubrani na czarno i maskujący swe twarze kibice Legii (skąd inąd bardzo wczoraj spokojni) są najlepszymi medialnie adwokatami przywódcy Narodowej Demokracji. Ich co mocniejsze słowa i gesty mogą zapewnić lewicy całą zbrojownię argumentów i utwierdzić lewicowo-feministyczno-queerowo-homoseksualny światek o stale istniejącym zagrożeniu - czyhającym za pomnikiem Dmowskiego i każdym rogiem polskim faszyście. Jednak godna uwagi jest druga strona, bo to za nią stoi zaplecze, które uwiarygodni ją i wybroni z każdej sytuacji.

Za kolorową fasadą z balonów i kredek stało przekonanie, że Roman Dmowski nie dość, że odpowiada za Kristallnacht, to gdyby żył parę lat dłużej byłby zapewne odźwiernym w Auschwitz. Że jeśli już kimś był, to „Romkiem – sromkiem”, ”chujem Polski”, „nie naszym”, a więc „ich”, polskich faszystów, bohaterem. A tak w ogóle, to ten czczący niepodległość Polak patriota, to karykaturalna świnia, którą teraz narysujemy kredą na chodniku, nie zmyjemy i pójdziemy na piwo. I co nam zrobicie!? Jest z nami Piotrek Pacewicz z „Wyborczej”. On napisze, jak było. Albo i więcej.

Oto bowiem, równocześnie z podrygami pod pomnikiem, portal wyborcza.pl publikuje tekst p.t. „11.11.2011. Wojna światów cz. 1. Lewą marsz!, który jest kolejnym manifestem ideologicznym. Absurdalnym, ale jednak. Opisane w nim wypowiedzi przeciwników Marszu Niepodległości zasługują na komentarz tylko dlatego, że są obecne nie tylko wśród grupek typu „Żelbeton”, ale i w mainstreamowej publicystyce oraz sejmowych wystąpieniach Ruchu Palikota.

Kulturowo bezpłciowi

Czy lewicę, grającą do obrzydzenia kwestią żydowską, mieszającą w jednym kotle Romana Dmowskiego, Noc Kryształową, neonazistów z Drezna i polską dumę należy traktować z powagą, czy jedynie jako nieszkodliwy wybryk demokracji? Dlaczego każe się nam traktować na poważnie kogoś, kto z pełną powagą na łamach ogólnopolskiego dziennika mówi, że boi się ludzi „dumnych z Polski”? Kogoś, kto równocześnie sam deklaruje się jako osoba kulturowo bezpłciowa? Z tego wynika, że Wojtek Szot, bo o nim mowa, nie potrafi określić swojej tożsamości na podstawowym poziomie. Jego sprawa. Ale to wyjaśnia też trochę, dlaczego naród (w tym wypadku polski) jest dla niego abstraktem z wyższego, niedostępnego levelu. Ale co z tego wynika, prócz tego, że ma problem ze sobą?

Dlaczego ma nas interesować, że do środowisk, uznających płeć za rzecz płynną jak ruchy Roberta Biedronia, ni w ząb nie dociera, że Roman Dmowski ma tyle wspólnego z Adolfem Hitlerem, że obaj mieli wąsy? Dlaczego mamy do znudzenia tłumaczyć, że warto uczyć się historii i nie gadać bzdur? Czy warto i trzeba kopać się z koniem? Nie warto, ale niestety trzeba, bo demiurdzy, którzy chcą ulepić Polskę na nowo, chętnie korzystają z wypowiadających przytoczone wyżej (i niżej) teorie, lewicowych działaczy. Bez nich ciężko byłoby wytworzyć wrażenie że „coś się dzieje”.

Najgorsze jest bowiem to, że zebrani wokół „Porozumienia11 listopada” naprawdę uważają, że istnieje jakaś biało-czerwono-brunatna nić łącząca zgromadzonych wokół Marszu Niepodległości Polaków, z odpowiedzialnością za holokaust, a w najlepszym razie z inspirowanym przez UB „Pogromem Kieleckim”. Nie wierzą w to zapewne inżynierowie dusz
w typie Adama Michnika, czy wspierającego wczoraj przeciwników pomnika Piotra Pacewicza. Jednak „mądrość etapu” jest taka, że podpisują się pod tym dwoma rękami. Do uwiarygodnienia tej teorii służy im cały arsenał naciąganych argumentów.

Doskonałym przykładem jest narzekający w cytowanym artykule Dominik Mokrzewski, nauczyciel z (o zgrozo!) warszawskiego liceum, dla potwierdzenia swoich teorii gimnastykujący się z wprawą godną enerdowskiej gimnastyczki.

Żyd złej sprawy

Mokrzewski nie znajdując faszystów w najbliższej sobie okolicy, szuka ich po ulicach Drezna, gdzie w ubiegłym roku zablokowano marsz niemieckich neonazistów, czczących rocznicę alianckiego, dywanowego nalotu na miasto. Idąc dalej, uznaje ojcem duchowym współczesnego internacjonalno-narodowego antysemityzmu, polskiego faszystę, Romana Dmowskiego, a pod brunatnymi sztandarami Marszu Niepodległości RP majaczy mu nawet koncesjonowany Żyd.
I byłoby to śmieszne w swojej grotesce, gdyby traktować to rzeczywiście jako krotochwilę, a nie narzędzie do walki idelologicznej, publikowane w opiniotwórczych mediach:

„Ja uważam, że w Warszawie pomnika Dmowskiego nie powinno być, ponieważ jest ojcem współczesnego antysemityzmu, który łączy narody. Taki ruch jest nawet w stanie przyjąć w swe szeregi „swojego” Żyda przeciwko „obcym” Żydom, mam na to konkretny przykład, mój kolega ze szkoły i ze studiów Dawid Wildstein, syn publicysty, zamierza iść w brunatnym marszu”.

Plastyka pojęć jest do tego stopnia posunięta, że Wyborcza posuwa się do wprowadzenia szwarccharakteru, koncesjonowanego Żyda. Młody Wildstein na Marszu się nie pojawi. Ostentacyjnie bojkotuje cały „piątek”, bo jak mówi, „nie chce uczestniczyć w żadnym ekstremizmie”. Wedle niektórych lewicujących warszawskich Żydów jest zdrajcą. Czy więc to, że świadomości czytelników zaistniał jako żydo-faszyta jest karą? Pewnie tak, ale nie tylko. Chodzi o przestrogę, pokazanie, że kto nie z nami, ten nam przeciw. W „Wojnie Światów” nie ma strefy buforowej. Nie można siedzieć na barykadzie, a tym bardziej przyglądać się walce z boku.

Tym gorzej dla faktów

Nawet jak w Marszu pojawi się Żyd, to tylko znak, że zdradził. Nawet jak na Marszu nie pojawią się treści antysemickie, to dlatego, że organizatorzy się samoocenzurowali. Zmiękczyli hasła, a mogli i mogą zabić! Jutrzejszy Marsz to „marsz faszystów, rasistów, nacjonalistów”, jak głoszą plakaty w najmodniejszej knajpie warszawskiej lewicy.Jeśli fakty mówią inaczej – tym gorzej dla faktów. Jest z nami Piotrek Pacewicz i on napisze jak było. Albo każe napisać. Nawet, jak to nieprawda.

Wczoraj „Wyborcza” przytaczała nieprawdziwe informacje, jakoby pod pomnikiem wznoszono okrzyki „Precz z żydowską okupacją”. Cytowany przeze mnie Dominik Mokrzewski zarzeka się, że fragment dot. Dawida Wildsteina dopisano bez jego autoryzacji.

 

 

 

WAU_classic('dy6ytciq3xmz')

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka